Nigdy nie jest za późno, aby opisać podróże warte zapamiętania, prawda? :) Od mojego pobytu na Winter Tatra Camp mija dokładnie rok, a ja porządkując zdjęcia zdałam sobie sprawę, że nie pozostawiłam tutaj żadnej relacji i czuję, że to najwyższy czas, aby nadrobić zaległości.
Jak naprawdę było na Winter Tatra Camp? Czy warto było jechać?
Niech odpowiedzią na te pytania rodem z brukowców będzie poniższe zdjęcie! Mam za sobą już kilka dobrych górskich wycieczek, ale na żadnej z nich nie miałam okazji relaksować się w TAKIM miejscu z TAKIM widokiem!
Czym właściwie jest Tatra Camp? To babski wyjazd, a jak piszą organizatorki: kolonie dla dorosłych :) podczas których można wyrwać się ze swojej rzeczywistości i na kilka dni przenieść do miejsca, w którym czas płynie inaczej. Nic nie trzeba, a wszystko można! W przypadku Winter Tatra Campu odkrywałyśmy zimowe piękno gór, a gdzież zima może być piękniejsza, jak nie w naszych
polskich Tatrach? :) Perfekcyjną organizacją zajęły się
MoniqMusicTravel i
Plaamka. Dziewczyny ogarnęły całą naszą ekipę, przygotowały prezenty, niespodzianki i wypełniły czas tak, że ani przez chwilę nikt nie miał czasu pomyśleć o nudzie! Profesjonalne biura podróży mogą się przy nich schować, serio! :)
Górskie okolice przywitały nas ogromną ilością śniegu, co zapewniło kilka przygód z dojazdem do miejsca docelowego.
Ostatecznie spędziłam 3 noce w jednej z najnowszych inwestycji na Podhalu, gdzie widok przebija wszystkie inne! Nasze lokum to 4-osobowy pokój z antresolą, przestronny i przytulny, w którym można było zregenerować siły. Do naszej dyspozycji był przepiękny ogromny dom, przy którego urządzaniu pomyślano o najdrobniejszych szczegółach.
Ledwo dojechałyśmy, zapoznałyśmy, rozgościłyśmy się w pokojach i napełniłyśmy brzuchy po podróży, a przywitał nas zmrok. Już do końca wyjazdu czas płynął nam wyjątkowo szybko...
Dla kogo właściwie jest Tatra Camp?
Dla każdej dziewczyny, która na kilka dni chce wyrwać się z normalnego trybu życia i zapomnieć o wszystkim :) Każda znajdzie tam swoje miejsce. Większość z nas w ogóle się nie znała i nie widziała na oczy, ale nie było to żadną przeszkodą. Nigdy nie miałam problemu z wyjeżdżaniem z całkiem nieznanymi mi osobami i ten wyjazd tylko to potwierdził, nie ma się czego bać! :)
A pomówmy o pogodzie: trafiła nam się cudowna!
Nie myślcie, że my tam tylko leżymy i pachniemy... Jak podziwiać góry, to tylko w praktyce!
Idziemy w góry: wejście na Rusinową Polanę
I to od tej trudniejszej strony, co spotkało się z moją wielką aprobatą (żarcik :)
Po górach stawiam swoje pierwsze kroki od niedawna, ale mam jakieś motywujące przekonanie, że mając na nogach raczki, mam tajemną moc, która zaprowadzi mnie wszędzie :) I tak też było i tym razem, a dla takich widoków warto się nawet trochę przemęczyć. Na szczęście równowaga musi być i nasza powrotna droga była spokojnym spacerkiem, poczas którego można było już tylko skupić się na podziwianiu widoków.
Odkrywamy to, co w górach najlepsze!
Dziewczyny zorganizowały nam wyprawę do Bacówki, gdzie same mogłyśmy spróbować swoich sił w przygotowywaniu oscypków, a potem zdegustować nasze wyroby. Pierwszy raz w życiu próbowałam też wyjątkowej cytrynówki! Wzięłyśmy też udział w kuligu z przystankiem na oscypki i kiełbaski!
Mówię za wszystkich: nikomu niczego nie brakowało! Stół był zawsze zastawiony, śniadanie podane nim wstałyśmy, a zapas napitków też zdawał się nie kończyć...
Zastanawiam się co jest lepszego w podróżowaniu: możliwość poznania całkiem nowych miejsc czy możliwość odpoczynku i totalnego resetu w obliczu szarej rzeczywistości. W sumie nie muszę się zastanawiać, bo tu miałam wszystkie te rzeczy.
Codziennie wstawanie na wschód słońca? Żaden problem!
W międzyczasie miałyśmy warsztaty fotografii i obróbki zdjęć. Ostatniej nocy tak się rozpędziłyśmy, że warsztaty robienia kul do kąpieli zaczęłyśmy dopiero po północy. No i jak widać wspólnymi siłami doszłyśmy do perfekcji!
Prześledziłam plan tegorocznego zimowego wyjazdu i widzę, że to już jest ulepszanie doskonałego. Jeszcze więcej atrakcji i to z najwyższej półki! Jest lot helikopterem nad Tatrami czy całodniowa wspinaczka w asyście ratowników TOPR, no na bogato! :)
Jeszcze chwila uwagi dla pięknego obrazu, który codziennie towarzyszył nam w naszym górskim domu :)
I co, warto było?
No pewnie, że warto! Dziewczyny ogarnęły wszystko na najwyższym poziomie:
Myślę, że na próżno szukać chociaż jednej negatywnej opinii o tych wyjazdach, tam po prostu nie ma się do czego przyczepić! Z przyjemnością pojechałabym jeszcze jeden raz, może tym razem na edycję w innej porze roku? :)
Śliczne zdjęcia! Strasznie się stęskniłam za górami zimą!
OdpowiedzUsuń