Bardzo dobrze pamiętam, jak jeszcze kilkanaście lat temu z niecierpliwością odliczałam dni do kolejnych wyjazdów nad morze. Teraz odwiedzam nadmorskie okolice o wiele częściej, ale wciąż mam z tego tyle samo, a może nawet więcej radości, bo... po prostu uwielbiam Bałtyk, który zimową porą ma w sobie równie tyle samo uroku, co latem! ♥ Dlatego w jeden z weekendów wyruszyliśmy do Gdyni Orłowo!
To moja druga wizyta w tym miejscu i zupełnie nie wiem, jak to się stało, że odkryłam je dopiero niedawno. Całkiem odmienne niż pozostałe części Trójmiasta, ciche, spokojne i bardzo relaksujące.
- Wizytę rozpoczęliśmy od spaceru na molo, skąd można podziwiać widok na najbardziej rozpoznawalne elementy miasta: klif, Domek Żeromskiego, Tawernę Orłowską oraz upuszczone sanatorium na klifie.
- Byłam zdziwiona, bo na plaży było mnóstwo ludzi i nie brakowało miłośników nadmorskich spacerów :) Molo nie jest duże, ale dzięki swojej kameralności ma niepowtarzalny urok, mogłabym wpatrywać się z niego w morze godzinami!
- Tego dnia było wyjątkowo ciepło, a morze najspokojniejsze, jakie widziałam! Żadnych fal, tylko cisza i spokój, coś pięknego!
- A teraz prosto w stronę klifu!
- Dzięki ładnej pogodzie błyskawicznie weszliśmy również na górę, gdzie widoki są zdecydowanie najlepsze! Im wyżej, tym piękniej! ♥
- Na szczęście nie mam lęku wysokości i lubię obserwować wszystko z jak najlepszej perspektywy. Przy robieniu poniższych zdjęć minę mam średnią, bo właśnie zobaczyłam drzewo osuwające się z klifu :)
- Po zejściu z klifu wyruszyliśmy spacerem w stronę Sopotu!
- Gdybyście widzieli, ile ludzi było na sopockim molo, prawdziwe tłumy! Dlatego zamiast przepychania się, rozpoczęliśmy poszukiwania naszego nadmorskiego obiadu. Początkowo mieliśmy w planie wizytę w sopockim Barze Przystań, ale nie było mowy o wolnym miejscu, do tego zniechęciła nas całkiem spora kolejka. Wstąpiliśmy po drodze do kilku lokali, ale oferta żadnego z nich jakoś specjalnie nas nie zachęciła. Aż tu nagle, zupełnie przypadkiem wyrosła przed nami reklama i zaryzykowaliśmy! :)
Trafiliśmy do Restauracji ,,U Claaszena" na ul. Księcia Poniatowskiego 8
- Skusiliśmy się na przepyszną zupę rybną - jadłam ją po raz pierwszy i oczywiście drugie danie również z rybą w roli głównej! Myślałam, że to koniec naszej uczty, ale czekał na nas jeszcze serniczek na koszt firmy! Nie mogło być lepiej :)
- Jak dobrze, że w tej Przystani nie było miejsca! Dzięki temu odkryliśmy dużo lepsze jedzenie i to w bardziej przytulnej restauracji, a dodatkowo za naprawdę przystępną cenę! Jak dobrze, że trafiamy na takie przypadki, bo lepiej nie mogliśmy wybrać! Pyszności!
- Najedzeni i zadowoleni wyruszyliśmy na spacer po Monciaku, załapaliśmy się jeszcze na świąteczną iluminację i czas naszej wyprawy dobiegł końca!
Jak zwykle za nasz transport odpowiadał Polski Bus, którym wróciliśmy połączeniem z Gdańska do (pełnej smogu) Warszawy. Ale ja tam już tęsknie za Orłowem! ♥
Moja rodzinka była w zeszłym roku nad morzem, ale trafili na fatalną pogodę i źle wspominają ten wyjazd. Ja wolę góry :)
OdpowiedzUsuńPięknie:) ja mam trochę lęk wysokości, więc pewnie bym tam leżała ze strachu:D nad naszym morzem jeszcze nie byłam, mam nadzieję, że w tym roku uda mi się to zmienić:)
OdpowiedzUsuńOj z chęcią wybrałabym się nad morze zimą :)
OdpowiedzUsuń