Kosmetyczne straszydła - strzeż się! :)
Uwielbiam
testować nowości, ale mojej intuicji zdarza się popychać mnie
czasami w bardzo złą stronę. W stronę półki, z kosmetykiem,
którego po kilku użyciach mam serdecznie dosyć i którego nie poleciłabym nikomu. Zbliża się Halloween, więc temat jak znalazł –
przedstawiam Wam kilka kosmetycznych bubli przed którymi
trzeba się strzec!
1)
Lirene, żel micelarny
Miceli stosowałam całe mnóstwo, ale jeśli dobrze pamiętam, to żaden z nich nie był żelem. Coś mnie podkusiło, aby skorzystać z promocji i sprawdzić ten, jak się okazało felerny egzemplarz. Produkt rozprowadza się po prostu tragicznie, zarówno za pomocą wacika, jak i rąk. Producent rekomenduje użycie produktu na dwa sposoby – po nałożeniu i wmasowaniu, należy go zmyć – wierzcie mi, o niczym innym nie marzę, jak o pozbyciu się go z twarzy!
Z pozytywnych rzeczy w składzie jest ekstrakt z mango i woda kwiatowa, więc przynajmniej można się odurzyć ładnym zapachem. Nie wiem co mnie podkusiło, a nie dobra wiem – promocyjna cena i drobinki! To niestety nie jedyne minusy, bo cera po kilku dniach takiego żelowania wygląda jak pobojowisko. Na pewno już nigdy do niego nie wrócę!
Cena: ok. 17 zł/ 200 ml
2)
Kallos, GoGo, szampon regenerujący
Przeżyłam
ogromne rozczarowanie, kiedy po zdenkowaniu kilku szamponów, w końcu
mogłam sprawić sobie przyjemność zakupu nowego, a ten okazał się bublem! Wybór był
prosty, bo akurat znalazłam się w Hebe, gdzie moją uwagę przykuły
szampony z Kallosa. O marce słyszałam dużo dobrego, więc szybko
wybrałam różową wersję. W opakowaniu jeszcze jakoś pachnie, ale na włosach nic, a nic. Do tego wszystko jest splątane i niemiłe w dotyku.
3)
Eveline, Express Face Care, krem do demakijażu pod prysznic 2 w 1
Pałam
do Eveline tak wielką sympatią, że wciąż nie mogę uwierzyć,
jak mogli wypuścić coś takiego. Na mnie nie tylko nie działał,
tak jak powinien, ale dodatkowo bardzo zaszkodził mojej cerze. Jak
to zwykle bywa, kosmetyki zastępujące kilka produktów nigdy w
pełni nie spełniają swoich zadań.
Krem
ma być dla nas: mleczkiem
do demakijażu
i kremem odżywczym. Producent obiecuje delikatne oczyszczanie oraz
głębokie nawilżenie. Produkt przeznaczony jest do demakijażu i tu
pojawia się już bardzo duży problem – podczas zmywania makijażu
oczy niesamowicie pieką, a skóra szczypie. Cała twarz nieprzyjemnie się lepi i nawet po pewnym czasie, nic nie wraca do
normy, pozostaje wrażenie brudnej, klejącej się skóry, z którą
na pewno nie położyłabym się spokojnie spać, a co gorsze nie
nałożyła makijażu. Tak, jak wspominałam przygoda z tym kremem
kosztowała mnie mnóstwo nowych niedoskonałości i ogólne
pogorszenie stanu cery. Zdecydowany zwycięzca w rankingu najgorszych
z najgorszych!
Cena:
16 zł/ ok. 100 ml
4)
Lirene,
No Mask, płynny fluid + serum
Od razu przekreślcie słowo NO i
swoje nadzieje, na znalezienie w nim podkładu idealnego. Lekka,
płynna konsystencja skutkuje tym, że podkład dosłownie przelewa
się przez palce. Nieprzyjemnie
nakłada się go na twarz, brudząc wszystko co jest pod drodze. Na
nic zda się tu wstrząśnięcie przed użyciem, o jakim przypomina
producent. Do tego wszystkiego brak pompki, dużo za ciemny
najjaśniejszy kolor i maska,
która sprawi, że zamiast sobą, będziecie sztuczną lalą. Jeśli
miałabym określić go jednym słowem, to zdecydowanie jest to porażka :)Cena: 40 zł/ ok. 30 ml
5)
Nivea, Invisible Fresh, Black&white, antyperspirant w wersji
Niestety,
bardzo zawodny produkt, na którym na pewno nie można polegać.
Po
zachwytach nad granatowym dezodorantem Nivea, po raz kolejny dziwię
się, jak w obrębie jednej marki i jednej kategorii produktów można
tworzyć tak różne jakościowo rzeczy. Wszystkie zapewnienia o
ochronie, braku plam na ubraniach i ochronie przez 48h, można włożyć
między bajki. To tak, jakbyście używały czegoś, tylko dla samego
faktu używania. Czekam, aż się skończy i na pewno już więcej
nie przyjdzie mi do głowy, aby dodać go do koszyka.
Cena:
ok. 10 zł/150 ml
To
na szczęście koniec bubli, na które trafiłam w ostatnim czasie.
Co ciekawe, wcale nie są to produkty z najniższej półki. Cała
straszna piątka, to mniej więcej stówka wydana w błoto. Przed
czym jeszcze warto się strzec?
Mam nivea tylko, że w kulce i jestem z niej zadowolona :)
OdpowiedzUsuńPurpurowyKsiezyc
Krem pod prysznic Eveline jest boski! :)
OdpowiedzUsuńNa szczęście nie spotkałam na swojej drodze tych konkretnych produktów. O ja szczęściara! :)
OdpowiedzUsuń